Przejdź do treści

Marian Wołczuk, HELIOS

Ogłoszenie
Opublikowano 03 sty 2018

Wernisaż wystawy odbędzie się w środę 10 stycznia o godz. 15:00 w Galerii NEON.

Serdecznie zapraszamy!

Malarskie gesty Wołczuka

Kontemplując obszerne (ilościowo) cykle obrazów malarskich Mariana Wołczuka zawsze zastanawiałem się dlaczego z takim uporem ćwiczy on w nich różne zestawienia, zwykle nieprzedstawiających kształtów, form i przenikających się, wzdłuż i wszerz blejtramu, pasm koloru.

Czemu podporządkowany jest ten zamiar konsekwentnego malarskiego „rozpisywania" się w długich cyklach prac – cyklach w istocie świadomie organizowanych dla badania układu form, jakby oceny ich wzmacniania się w kolejnych kompozycjach; w udowadnianiu siły własnego, autorskiego, gestu malarskiego. Właśnie ten zamiar pogłębienia własnej twórczości, w dociekaniu jej sensu, w ćwiczeniu możliwości dojścia do owego „złotego środka" wypowiedzi artystycznej, a więc w osiąganiu pewnego punktu równowagi między intencjami a ich spełnieniem, między kontemplacją a ekspresją… zawarte jest to, co wydaje się , być clou tego malarstwa. Z tym, że ten gest malarski nie jest u Wołczuka ekspresyjny, nie jest to dynamika intensywnych uderzeń, rzutów, chlapania farbą… ale efekt zamyślenia i spełnienia w intencjonalnym zamiarze tego gestu. To jest obszar dokonań kreacyjnych, które mogą czerpać inspiracje i z natury, i z duchowych, wewnętrznych przekonań i artystycznych aspiracji.

Zawsze odbierałem obrazy Wołczuka głównie w kategoriach malarstwa abstrakcyjnego, choć również – co nie trudno jest stwierdzić – twórca ten dość często świadomie właśnie nawiązuje (inspiruje się) do świata natury; przykłady transparentnie uchwyconych pejzaży, ślady oczywistości przemienione plastycznie wyrafinowanym układem linii i plam koloru, wreszcie te wyraźne sylwety ludzkie, albo ich jakby cienie, malarsko wyabstrahowane z artystycznej pamięci, z tego jakby „tłumu" napotykanych codziennie osób, bliskich i nieznajomych… to wszystko uzasadniało i dyscyplinowało moje spostrzeżenia. Jest więc Wołczuk malarzem przedstawiającym czy abstrakcyjnym ? I tu niewątpliwie należy poszukać kompromisowej odpowiedzi : bo jego obrazy są wypracowane jakby pomiędzy; między przedstawiennością – z inspiracji otaczającą rzeczywistością – a abstrakcyjnością użytych środków wyrazowych. Chodzi tu o to, że w zdominowaniu formy obrazu, zwykle przesłaniają one jakąkolwiek rozpoznawalną narracyjność czy anegdotę treści. Tak więc okazuje się, że malarz preferuje w swych wypowiedziach jednak ową czystą abstrakcję jako najcelniejszy wyraz malarstwa. A jak wiadomo, już P. Gauguin w 1888 roku twierdził, że „malarstwo to jest abstrakcja"; później tą droga poszli inni słynni malarze – od Kandinskiego, Malewicza i Mondriana po Pollocka, Mathieu czy Rothko. Traktowanie malarstwa w konwencjach abstrakcji może znaleźć głębsze uzasadnienie po lekturze tekstów Józefa Czapskiego (por. np. „Patrząc"). Czapski, który sam był malarzem i teoretykiem sztuki, poświęcił wiele uwagi dowodzeniu abstrakcyjności malarstwa. Powołując się na długą listę artystów i teoretyków widzi on praktykę malarstwa właśnie jako twórczość przede wszystkim abstrakcyjną, a więc taką w której wartości plastyczne dominują nad przekazem treściowym. W tej mierze do pierwszych malarzy abstrakcyjnych – wg niektórych teorii, np. Cocteau, Gilsona czy Bazaine'a – można zaliczyć m. in. obrazy Breughla, Vermeera czy Van Eycka. Egzegeta abstrakcjonizmu Seuphor (cyt. za J. Czapski) proponuje takie oto sformułowanie : „Sztuka abstrakcyjna to każda sztuka, która nie zawiera w sobie żadnej ewokacji rzeczywistości, niezależnie od tego czy jest ona czy nie jest punktem wyjścia dla samego artysty". Interpretacja tej myśli też nie może być jednoznaczna; jeśli przyjmiemy że każde manualne dzieło, niezależnie od stopnia naśladownictwa (mimetyzmu) rzeczywistości, jest w istocie różne od niej, bo stanowi efekt kreacji artysty - to faktycznie niemal każdy rodzaj obrazowego przedstawiania ( może poza tromp – o'eil, realistycznym portretem, martwą naturą czy hiperrealizmem pro – fotograficznym) zasługuje na miano abstrakcji. Jeśli przyjąć (za Gilsonem) naturę za wzór malarstwa przedstawiającego to każde odstępstwo od tejże już będzie mogło być uznane za przykład twórczości abstrakcyjnej – w tym sensie, że kreującej rzeczywistość nową, niedostrzegalną wprost, mimo że porównywalną z tą realną. „Nazywamy sztukę abstrakcyjną, kiedy jej cel jest bardziej plastyczny niż przedstawiający" – powie Gilson; a co może się potwierdzić w ocenie odbiorcy, tj. w odbiorczej interpretacji dzieła – w tym na co faktycznie zwraca się uwagę oglądając obrazy. J. Czapski przytacza tu swoje wrażenia z odbioru formy i waloru barwy arcydzieł wiedeńskich muzeów; odbioru który zupełnie przesłonił mu treści tych przedstawiających dzieł; nie dostrzegał on jej, pozostając pod silnym wrażeniem piękna formalno - plastycznego tych obrazów.

Abstrakcyjne malarstwo M. Wołczuka – należy to podkreślić – ewoluuje w czasie wielu eksperymentów i zmian w sztuce; rozwija się ono od świadomości doświadczeń sztuki modernizmu i przełomu konceptualnego z końca lat 60., poprzez okres presji malarstwa neoekspresyjnego z lat 80.XX wieku, aż do obecnego, złożonego czasu postmodernistycznego zachwiania pozycji malarstwa na światowej ( i krajowej) scenie artystycznej. Artysta w tym długim okresie eksperymentowania sztuki, idzie własną, osobną drogą; nie pomija awangardowych poszukiwań ale też dba konsekwentnie o pielęgnowanie osiągniętego poziomu formalno – estetycznego swych prac malarskich. Ogromna pracowitość, w jej energetycznym uzasadnieniu i pogłębieniu twórczej dociekliwości, skutkuje właśnie ową skrupulatnością „przećwiczenia" w danym cyklu obrazów, wszelkich jego kompozycyjnych wariantów, w swoistym geście malarskiego uzasadniania się, prowadzącym niejako do owej docelowej formy idealnej. A ta, szczególnie w abstrakcji, może być czymś tylko abstrakcyjnym; więc zbliżając się do niej, jednocześnie ona umyka, kluczy i otwiera nowe perspektywy prowadzące do kolejnego celu. Rolą artysty jest, być może, wejście na tę drogę dociekliwości i twórczego spełnienia… oraz ciągłe podążenie nią ku owemu nieosiągalnemu celowi.

Marian Wołczuk idzie tą drogą, konsekwentnie, od lat. Jego obrazy to potwierdzają.

Andrzej Saj


zamieściła A. Zaczek-Gbiorczyk 

Pozostałe aktualności