Przejdź do treści

Wojciech Kaniowski - Kalendarz 2009 „Morze, Nasze Morze”

Ogłoszenie
Opublikowano 09 lis 2008

12 prac malarskich ukazanych w kalendarzu „Morze, nasze morze” z cyklu „Polskie powroty” zostanie zaprezentowanych w Muzeum Architektury 12 listopada 2008

Chociaż istotą sztuki, także sztuki malarskiej, jest mniejszy czy większy element tautologii, kiedy to gwarancją prawdziwości jest sama struktura dzieła sztuki, to wartości informacyjne, narracyjne, czy wreszcie kronikarskie mogą stanowić niebagatelną jego część. Mało tego, mogą mu dodać dodatkowego smaku, klimatu, mogą uruchomić nowe poziomy skojarzeniowe wcześniej nie przewidywane przez nas, mogą wreszcie poruszyć nowe piętra refleksyjności – ale już tej odbywającej się poza obszarem czysto malarskim. Patrząc na kompozycje Kaniowskiego i analizując je od strony formalnej dostrzegamy, iż artysta buduje je posługując się wyraźnie konwencją dwoistości, łącząc w nich jednocześnie dwie rzeczywistości malarskie. Jedna realizowana jest przy pomocy klasycznych środków: pędzla, farby olejnej, płaskiego podobrazia, na którym pojawiają się fragmenty realistycznych czy nawet iluzyjnych pejzaży lub perfekcyjnie namalowane przedmioty. Drugą rzeczywistość stanowią zbiory eksponatów gotowych, znalezionych najczęściej, fragmenty konkretnych przedmiotów, tworzących z tymi pierwszymi wspólnie i organicznie jedną całość. Klimat i tematyka poszczególnych prac Wojciecha Kaniowskiego, jego kolejnych cykli malarskich i druków – kalendarzy (bo to dla niego jest ważna część własnych realizacji) jest szalenie zróżnicowana. Kaniowski swobodnie i świadomie żonglując różnorodnymi materiami artystycznymi i warsztatem wykonawczym, a nade wszystko wykorzystując najróżniejsze – i zaskakujące nieraz – inspiracje, potrafi konstruować malarskie opowieści o bardzo różnym nastroju. O tych odmiennościach i bogactwie świadczyć mogą, chociażby tytuły, czy to poszczególnych prac, czy to malarskich serii: „Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga”, „Muzyczne archiwum pana W.”, „Nowe spojrzenie na bajkę o żelaznym wilku”, „Bismarck – pirat Atlantyku” czy „Festung Breslau”. Tak więc widzimy charakterystyczne dla Kaniowskiego „wahnięcia” nastrojów – od groteski do wojennego dramatu – pozorną zmienność zainteresowań, ale w gruncie rzeczy spostrzegamy uważne przyglądanie się przez artystę coraz to innym aspektom otaczającej go rzeczywistości. Chęć dokładnego poznania interesujących go problemów, pasja poparta dociekliwością i nie zasklepieniem się w dotychczasowych dokonaniach artystycznych, to charakterystyczne cechy Kaniowskiego jako malarza. Przekłada się to wszystko na zaskakujące niekiedy efekty artystyczne: na wspominany na wstępie dialog pomiędzy treścią a formą obrazu, na docieranie poza zewnętrzny kształt rzeczy widzianych i oczywistych i na umiejętność odczytywania niewidocznych na pierwszy rzut oka treści rodzących się pomiędzy przedmiotami. Pisząc te parę zdań nie wiem, jak będzie wyglądała najbliższa wystawa Wojciecha Kaniowskiego. Wiem tylko tyle, że będzie w niej, na odmianę, o morzu. Wiem też, że będzie ona – jak wszystkie poprzednie – świetna. Ale także wiem, że artysta przygotowuje nam – przez jakość swojej sztuki i wystawy – nową, następną i zaskakującą niespodziankę. prof. Andrzej Klimczak – Dobrzaniecki, Akademia Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Wrocław, 9. VI. 2008. (fragmenty) wystawa czynna do 25.01.2009

Pozostałe aktualności